You are currently viewing Potocznego angielskiego nie unikniesz!

Potocznego angielskiego nie unikniesz!

Według definicji, język potoczny to język używany w codziennych sytuacjach życiowych.

Wiadomo więc, że jest to język mówiony – wszak w codziennych sytuacjach nie piszemy do siebie (nie mam tu na myśli osób z telefonami siedzących na ławce w parku obok siebie i wysyłających sobie wiadomości w msn, oczywiście!)

Język potoczny to, w przeciwieństwie do stylu książkowego - literackiego, język dość ‘przyziemny,’ oraz w przeciwieństwie do języka urzędowego – używanego na piśmie lub w oficjalnych sytuacjach -to także język nieformalny.

Jest to język prosty, pozbawiony specjalistycznych zwrotów, za to bogaty w ciekawe, dziwne, zaskakujące wyrazy, zwroty i związki frazeologiczne.

Język potoczny jest:

  • Ekspresywny i emocjonalny,
  • Konkretny, dotyczący codziennych spraw
  • Obfitujący w wyrażenia oceniające rzeczywistość ujemnie!
  • Pełen skrótów i uproszczeń
  • Dopuszczający niepoprawność gramatyczną w imię ułatwienia użycia.
Wieki temu, podczas studiów, na których zgłebiałam jezyk Szekpira, wyjechałam dorobić sobie do Anglii.

Tam okazało się, że nie zawsze
udaje mi się zrozumieć zwroty używane w języku potocznym! Teraz
żartuję, że musialam ‘uczyć się angielskiego od nowa.’

Jak to możliwe?

Okazało się, że posługujac sie tym hiperpoprawnym, niekiedy nawet
literackim językiem (klątwa studenta filologii 🙂 ), kiepskawo było u
mnie z komunikacją. Nie tylko w miejscach pracy typu puby, gdzie
sobie dorabiałam, nalewając do kufli lager. Miałam wrażenie, że znam
zbyt wyszukany angielski, natomiast zdarzało się, że nie rozumiałam,
lub błędnie rozumiałam, co mówi kolega z pracy, czy o czym
rozmawiają ze sobą goście pubu.

Zwracałam dużą uwagę na poprawność gramatyczną swoich wypowiedzi i nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego Anglik mówi ‘He don’t like me’ albo ‘Just gonna have a brew.’ Okazało się, że najtrudniej było mówić w sposób prosty, naturalny, podczas luźnych rozmów z native speakerami.
Nie było wyjścia: postanowiłam, że nie wyjadę z Anglii nie nauczywszy się rozumieć tego języka potocznego, którego próżno szukac po słownikach.

Nie oznacza to, że  zamierzałam celowo mówić niepoprawnie. Język potoczny nie jest synonimem języka pełnego błędów, choć uproszczenia i niepoprawne formy mogą w nim wystąpić, jak w powyższych przykładach. Po prostu zamierzałam ‘poszerzyć’ swoją znajomość angielskiego o – paradoksalnie -prostszy  i mniej zaawansowany potoczny język. Cóż, pozostało wsłuchiwanie się w to, co mówi rozmówca i notowanie w głowie wszelkich ciekawych zwrotów, dopytywanie się, co oznacza użyte przez niego lub kogoś innego słowo, czy wyrażenie.

Mówiąc, starałam się ‘podmieniać’ nowo zasłyszanymi angielskimi zwrotami powszechnie uczone, lecz nie tak powszechnie stosowane wyrażenia.

Przestałam również gardzić angielskimi programami typu reality show, czy talk show (*Jeremy Kyle Show to przykład programu, gdzie można było posłuchać slangu level hard!) zdając sobie sprawę, że nigdzie bardziej potocznego języka nie usłyszę.

Zasady są po to, by je łamać? Mówi się jednak, że najpierw trzeba je znać!

Nie wykluczam ani nie preferuję żadnej z ‘wersji’ angielskiego.

Uważam, że na język potoczny można sobie pozwolić znając zasady gramatyki oraz poprawne słownictwo. Jednak  nigdy nie wiadomo, kiedy angielski nam się przyda, dlatego opłaca się znać obie wersje: Z jednej strony warto cały czas doskonalić swój poziom znajomości języka, żeby zabłysnąć  kiedy będzie ku temu okazja, podczas rozmowy rekrutacyjnej, dyskusji na konkretny temat, czy spotkania biznesowego, lub po prostu chęci zrobienia na rozmówcy dobrego wrażenia.

Z drugiej strony, nie uniknie się czasem wejścia do pubu, niezobowiązującej rozmowy z nowo poznanymi urlopowiczami za granicą, czy nieformalnego lunchu między biznesowymi spotkaniami, gdzie przecież nikt nie ma zamiaru się ‘napinać,’ i gdzie dominują ‘luźne gadki’ - że tak to potocznie nazwę.
Podsumowując,

uważam, że w procesie uczenia się angielskiego, zdobywania coraz bardziej zaawansowanej wiedzy z zakresu gramatyki, poznawania coraz bardziej wyszukanego słownictwa, warto na pewnym etapie nauki zrobić ‘skok w bok’ i zgłębić wiedzę na temat języka potocznego, slangu, języka ulicy, choćby po to, by rozumieć, co ktoś do nas – lub o nas – mówi.

W myśl zasady Tokatiz: Lepiej wiedzieć, niż nie wiedzieć! Szczególnie, gdy stawką będzie dobre, zimne piwko w pubie, w wesołym, luźnym towarzystwie. A co!